wtorek, czerwca 29, 2010

Zofiówka w TVN















W programie "Przeklęte Rewiry" ukazała się historia odwiedzonej przez nas "Zofiówki".
Szczegółowa relacja świadków oraz nowa historia Szpitala dla Psychicznie Chorych sprawia że nasza ekipa planuje tam wrócić ale w nocy.


wtorek, czerwca 15, 2010

Wieża ciśnień w Otwocku na terenie Wojskowego Sanatorium Przeciwgruźliczego




















Wieża ciśnień na terenie Wojskowego Sanatorium Przeciwgruźliczego,
powstałego w latach 1933-36.
(cały zespół szpitalny wpisany został w 2006 r. do rejestru zabytków)
źródło: www


RKS ORZEŁ











W Warszawie z impetem buduje się nowe stadiony, jednak w cieniu wielkich obiektów dosłownie rozpada się wiele sportowych miejsc, które kiedyś tętniły życiem.
Stadion kolarski klubu z Grochowa - RKS Orzeł, który jako KS Tęcza zagrał w "Misiu" Barei. W 1972 roku był obiektem nowoczesnym, na którym odbywały się nawet mistrzostwa Polski. Dziś to betonowa pustynia...

źródło:www

Zakład dla Nerwowo i Psychicznie Chorych Żydów "Zofiówka"















FILM TVN WARSZAWA "PRZEKLĘTE REWIRY"


Zakład dla Nerwowo i Psychicznie Chorych Żydów "Zofiówka" - zbudowany w 1907 roku otwarty oficjalnie w 1908 roku szpital i sanatorium w Otwocku.

Szpital powstał z inicjatywy Towarzystwa Opieki nad Umysłowo i Nerwowo Chorymi Żydami. Początkowo znajdował sie przy ulicy Wólczanskiej, następnie Kochanowskiego. Jego głównym organizatorem był Samuel Goldflam, który kierował szpitalem do 1926 roku. Początkowo lecznica miała 95 łóżek. W 1910 r. powstał kolejny - dla kobiet, a w 1926 r. dobudowano jeszcze jeden. W 1935 r. był to już duży zakład, na 275 łóżek. Do Zofiówki, zawdzięczającej swą nazwę imieniu fundatorki, trafiali niezamożni w większości Żydzi, których leczono bezpłatnie. Utrzymanie pewnej, niewielkiej liczby chorych, finansowały ich rodziny, lub gminy prowincji, z których pochodzili pacjenci. Leczenie schorzeń nerwowych i psychicznych w podobnych zakładach było wówczas nowością. W 1900 r. w Niemczech powstała pierwsza tego typu placówka w Europie - mieściła się w Zehlendorf pod Berlinem. W otwockim sanatorium stawiano na przywrócenie pacjentów społeczeństwu, a ważnym elementem terapii była praca.
Następnie kierownikami byli Kremer i Becker. Trzydziestomorgowy teren kupiono za biżuterię ofiarowana przez Zofię Endelmanową. W 1926 dobudowano dwa nowe budynki. W latach 1930 było to największe sanatorium w Otwocku. W zakładzie wykorzystywano nowa wówczas metodę uspołeczniania chorych przez pracę. W 1932 roku dyrektorem szpitala został psychiatra Jakub Piotr Frostig a zastepcą był Izaak Frydman.

Matka Juliana Tuwima - Adela Tuwim - po próbie samobójczej została umieszczona w Zofiówce, kiedy lekarzem naczelnym był Piotr Frostig.

"Jest na cmentarzu łódzkim, na cmentarzu żydowskim,
Grób polski mojej matki,
Mojej matki żydowskiej.
Grób mojej Matki Polki,
Mojej Matki Żydówki,
Znad Wisły Ją przywiozłem
Na brzeg fabrycznej Łódki.
Zastrzelił ją faszysta
... Przestrzelił świat matczyny:
Dwie pieszczotliwe zgłoski,
Trupa z okna wyrzucił
Na święty bruk otwocki. "

(fragment wiersza Tuwima "Matka")

Matka Tuwima została zabita i pochowana przy domu na ul. Reymonta 7. W Zofiówce przybywał i został zamordowany w 1942 aktor Michał Znicz.

W czasie okupacji Zofiówka mieściła się na terenie getta "Kuracyjnego" w Otwocku. W 1940 roku panowały tam głód i straszne warunki. Zofiówka była pod zarządem nazistowskiego lekarza Josta Walbuma. Był to z rozkazu Niemców jedyny zakład dla umysłowo chorych Żydów na terenie Guberni. W 1941 r. znajdowało się tam 350 chorych. W czasie likwidacji getta w Otwocku od 19 sierpnia w szpitalu zamordowano około 110-140 osób; część rozstrzelano na miejscu, resztę wywieziono do Treblinki. Ukraińcy spędzili chorych i personel do pawilonu I "Zofiówki". W czasie likwidacji szpitala część personelu była w stanie uciec karetką sanitarną do Warszawy. Wyjechał dr Stefan Miller z żoną, a samobójstwo popełnił dr Maślanko, dr Lewinówna, a także szef „Zofiówki” - dr Włodzimierz Kaufaman, dr Dorota Lewi i kilku innych lekarzy.

W połowie 1943 roku w Zofiówce oraz w sanatorium "Brijus" powstał ośrodek w ramach akcji Lebensborn - niemieckiej instytucji opiekuńczo-charytatywnej do "odnowienia krwi niemieckiej" i "hodowli nordyckiej rasy nadludzi". Ośrodek nazywał się "Lebensborn Ostland". Oba ośrodki zostały przejęte przez Niemców po likwidacji otwockiego getta w sierpniu 1942 r.
Miały pomieścić ok. 100 matek i 150 dzieci, stając się "wzorcowymi placówkami w Generalnym Gubernatorstwie prowadzonymi przez SS". Urządzenia i wyposażenie dostarczono z ograbionego getta warszawskiego. Zakład zajmował się również germanizacją dzieci polskich, i przystosowaniem ich do adopcji w rodzinach niemieckich.

Po wojnie, aż do połowy lat 80. leczono w Zofiówce gruźlicę. Sanatorium nosiło wówczas imię Stefana Okrzei (od 1956 r.), przyjmowało z początku młodzież, a od 1968 r. - dorosłych. W 1985 r. szpital powrócił do pierwotnej nazwy i znów zaczęto leczyć tu schorzenia neuropsychiatryczne, ale pacjentami były głównie dzieci. Funkcjonował oddział dla dzieci z zaburzeniami neuropsychiatrycznymi, dla młodzieży uzależnionej od środków odurzających i dla dorosłych chorych psychicznie. Obecnie obiekt jest zdewastowany. O uznanie swojego prawa do udziału w nieruchomości stara się przed sądem gmina żydowska.
źródło: wikipedia

Sanatorium Hanki Sawickiej
















Dawne Sanatorium Rehabilitacyjne im. Hanki Sawickiej. Jego zalążkiem była willa Tatrzanka. Sanatorium z 308 łóżkami utworzono z inicjatywy Instytutu Gruźlicy w 1951 r. Od 1953 r. w sanatorium działał Ośrodek Szkolenia Zawodowego. Chorzy i ozdrowieńcy szkoleni byli na kursach: introligatorstwa, galanterii skórzanej, kreślarstwa budowlanego, kreślarstwa, maszynowego, techniki optycznej, laborantów przemysłowych, księgowości, zegarmistrzostwa, radiomechaniki, instruktorów terapii zajęciowej, laborantów medycznych i krawiectwa damskiego. Kurs trwał ok. 10 miesięcy.

Jest to spory, bardzo ciekawie wyglądający budynek, niestety zupełnie opustoszały. Klimat jednak wyczuwa się wyraźnie, w budynku wszędzie pełno szkła, pachnie lekami, część pomieszczeń spalona. Dostęp do obiektu jest wolny.
autor: julian
źródło: www

Dom Wczasowy "Niespodzianka"
















Dom wypoczynkowy "Niespodzianka" ul. Syrkomili Władysława 43 miejsce gdzie zatrzymał się czas...
Każdy z nas chciałby aby czas wypoczynku był w pełni wykorzystany, taki był Dom wczasowy "Niespodzianka", miejsce położone w Otwockim lesie gdzie słowo "wypoczynek" nabierało nowego znaczenia przez niepowtarzalny klimat tego miejsca.
Co ciekawe możemy jeszcze znaleźć informacje dotyczące rezerwacji miejsc oraz numer telefonu w sieci.
Obecnie budynek popada w ruinę, widać na nim ślady podpalenia, dewastacji oraz smutnego upływu czasu.

Pol-Hotel umiera powoli...















2009-02-06

"Obrazki, jak po eksplozji bomby atomowej – umeblowane pokoje, pościel na niektórych łóżkach, rozrzucone sprzęty, w kuchni walają się garnki i przyprawy, wszędzie chaos – tylko ludzi brak. Tak wygląda Pol-Hotel w Pogorzeli, jeszcze dwa lata temu działający, dziś systematycznie demolowany i rozkradany
Ukryty w gęstych celestynowskich lasach Pol-Hotel, zajmuje potężną, pięknie położoną, 6-hektarowa działkę w Pogorzeli, zaraz za granicami Otwocka. Liczący sobie niemal cztery dekady obiekt ma wyjątkowo ciekawą historię. Początkowo należał do Związku Młodzieży Wiejskiej, potem do ZSMP, czyli Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej.
Po 1989 roku, dostosowując się do nowej rzeczywistości, ZSMP powołał spółkę z o.o. Pol-Hotel, która – trochę wbrew nazwie – nie prowadziła hotelu, lecz „ośrodek działalności statutowej z zapleczem hotelowym” - jak podkreślał w 2002 roku na naszych łamach kierownik obiektu, Krzysztof Czerwiński, w rozmowie z Jackiem Kałuszko. Pol-Hotel pełnił oczywiście rolę ośrodka szkoleniowo-rekreacyjnego, był częstym miejscem zlotów motocyklowych i samochodowych, ale przede wszystkim pozostawał ulubionym miejscem zjazdów aktywu partyjnego SLD z Leszkiem Millerem na czele.
Hotel widmo
Na stronie internetowej starostwa wciąż można znaleźć dokładne informacje o ofercie Pol-Hotelu – liczba miejsc noclegowych: 100; liczba pokoi: 39; średnia cena pokoju dwuosobowego: 100 zł; wyposażenie pokoi: łazienka, umywalka, radio; udogodnienia: restauracja, kawiarnia, bar, stołówka, sale konferencyjne, świetlica, sauna, kort tenisowy, parking strzeżony, akceptowanie zwierząt domowych...
W rzeczywistości duma młodzieżówki socjalistycznej jest dziś okrętem widmo, miotanym bezładnie od rafy do rafy. O dzisiejszym stanie hotelu poinformował mnie brat żony, którego przeraziła degrengolada tego obiektu i ilość niszczącego się sprzętu, porzuconego na pastwę złodziei, wilgoci i robactwa. Jego opisy nie okazały się nawet w połowie przesadzone.
Gdy przez nikogo nie zatrzymywany wjechałem na teren ośrodka i wszedłem do wnętrza przez wyrwane z zawiasów drzwi na tyłach budynku, przekroczyłem próg świata, o którym marzą scenografowie filmów o zagładzie. Wnętrze wyglądało, jak po eksplozji bomby atomowej, jakby jeszcze niedawno żyli, mieszkali, pracowali tam ludzie. Teraz pozostał tylko chaos – umeblowane pokoje, pościel na niektórych łóżkach, rozrzucone wszędzie sprzęty i papiery, rozbebeszone komputery, poprute przez poszukiwaczy miedzi ściany, w kuchni walają się garnki i przyprawy, na korytarzach stoją krzesła i stoły, w holu przy recepcji wciąż pyszni się wielki stół bilardowy a w piwnicach stosy napuchniętych od wilgoci książek – pamiątka po hotelowej bibliotece, pełnej literatury propagandowej, z dziełami Lenina na czele, ale i beletrystyki, encyklopedii, poradników, słowników. Zgroza!
To wyróżnia Pol-Hotel od wielu innych, niszczejących od lat dawnych budynków. Tam zostawiono gołe mury, tu ZSMP porzucił niemal w pełni wyposażony obiekt, pozwalając na gigantyczne marnotrawstwo. Ile dotąd ukradziono, można tylko zgadywać. Ślady złodziejskich działań widać na każdym kroku. Tylko w listopadzie 2007 roku, gdy policja przyłapała na gorącym uczynku grupę szabrująca tam w biały dzień, na ich trzech samochodach dostawczych znaleziono sprzęt warty 100 tys. zł!
Kto jest właścicielem?
– Teren zajmowany przez Pol-Hotel, podzielony jest na kilka działek, z czego ponad 2 hektary należą do gminy, reszta była własnością ZSMP. –informuje Dariusz Kołodziejczyk, sekretarz gminy Celestynów. – W księdze wieczystej znajduje się jednak dziwny zapis, mówiący o prawie gospodarowania przez związek również działką gminną. Staramy się teraz dowiedzieć, skąd wziął się taki zapis i co się za nim kryje.
To nie koniec niespodzianek. ZSMP przestał się interesować tym obiektem jakieś dwa lata temu, ale – jak udało nam się ustalić – znacznie dłużej zalega z podatkami od nieruchomości. W związku z tym w księdze wieczystej działki, należącej do związku, pojawił się zapis hipoteczny na rzecz wierzytelności, które ma wobec niego gmina Celestynów. Ściąganiem zadłużenie zajmuje się komornik, choć jak dotąd raczej nieskutecznie. Dlaczego? Ponieważ ZSMP szybko pozbywa się swojego majątku.
Udało nam się ustalić, że związek swoją działkę sprzedało spółce Vers Libre Sp. z o.o., dokładnie 13 listopada 2007 roku. Co ciekawe, adres spółki jest identyczny, jak siedziby głównej ZSMP – ul. Smolna 40, w Warszawie. Próby skontaktowania się pod warszawskim adresem z przedstawicielami zarówno organizacji, jak i spółki, nie przyniosły żadnego efektu. Numery stacjonarne okazały się nieaktualne. Udało nam się jednak „namierzyć” vice prezesa zarządu Vers Libry, Tytusa Sebastiana Fokszana, który na co dzień zasiada w radzie gminy Sulechów, w Powiecie Zielonogórskim.
– Rzeczywiście stan ośrodka jest fatalny, ale my, jako spółka już go takim zastaliśmy. To, że Pol-Hotel nadal popada w rujnację, nie jest wynikiem naszej złej woli, lecz braku środków i możliwości. – podkreślił Tytus Sebastian Fokszan. Vice prezes Fokszan dodał jednak, że od dawna nie działa w Warszawie, pracując przede wszystkim w zielonogórskim i odesłał nas do prezesa Vers Libry, Sławomira Gowina.
- Za dewastację ośrodka odpowiedzialny jest poprzedni właściciel, spółka Pol-Hotel, która dokonała wielu zaniedbań. Obiekt jest poza tym wiekowy i nadaje raczej do wyburzenia, niż remontu. Mamy jednak plany związane z tym obiektem, chcemy wybudować tu podobny, ale nowoczesny ośrodek sportowo-rekreacyjno-rozrywkowy, ukierunkowany być może również na leczenie i rehabilitację. Teraz jednak trudno znaleźć partnera do takiej inwestycji. – wyznaje Sławomir Gowin. Po naszej sugestii, mówiącej o niszczeniu się wielu sprzętów, mogących jeszcze komuś służyć, prezes Vers Libry złożył ważną deklarację – Jeśli zgłoszą się do państwa gazety jakieś instytucje, np. domy dziecka, ośrodki pomocy czy noclegownie, którym jakieś meble i sprzęty z hotelu mogą się przydać, daję słowo, że je oddamy. Lepsze to, niż pozwolić im się marnować.
To piękny gest prezesa, ale czy ma on prawo dysponować tymi dobrami? Krótko po rozmowie z nim dowiedzieliśmy się, że działka figurująca w spisie ewidencyjnym pod numerem 1644, z dniem 23 grudnia 2008 roku została odsprzedana przez spółkę Vers Libre pewnemu prywatnemu małżeństwu.
Wice prezes Fokszan zaznaczył, że nic nie wie o odsprzedaniu działek osobom prywatnym. – Z tego, co wiem, jedynym właścicielem tego terenu, obok gminy Celestynów, jest wciąż nasza spółka.
- Owszem, działkę sprzedaliśmy, ale nie ma to żadnego wpływu na plany, o którym mówiłem. Są one wciąż aktualne. – podkreśla prezes Gowin.
Tak to liczący 3,7 hektara i warty niemal 4 mln zł teren, przechodzi z rąk do rąk.
Nie tylko Pol-Hotel
ZSMP – mimo, że dzisiaj w życiu publicznym praktycznie nie funkcjonuje – zachował część swojego majątku, zarówno tego, którego jest faktycznym właścicielem, jak i dzierżawionego. Pol-Hotel jest jednym z kilku takich ośrodków, należących do organizacji. Dwa kolejne znajdują się w Łagowie Lubuskim i Augustowie. Ich los jest podobny, choć nie zawsze tak tragiczny. Umowę dzierżawy ośrodka „Borki”, popadającego w coraz większą ruinę, augustowskie nadleśnictwo wypowiedziało organizacji we wrześniu zeszłego roku. Powód, to wysokie zaległości z opłatami. Co ciekawe, ZSMP nadal szuka klientów na tegoroczne lato. Ośrodek Kaczy Dołek w Łagowie Lubuskim, od niemal 20 lat dzierżawiony od ZSMP przez prywatną firmę, ma się dobrze i wciąż przyjmuje wczasowiczów. Wciąż niepewny jest natomiast los, zdewastowanego podobnie jak Pol-Hotel, ośrodka wypoczynkowego „Ameliówka” na terenie gminy Masłów, koło Kielc. Gmina jest właścicielem gruntów, ale nie może wyremontować opuszczonych budynków, bo formalnie ich użytkownikiem jest ZSMP. Ten ostatni domagał się przed Sądem Okręgowym w Kielcach prawa do wieczystego użytkowania obiektów, ale sąd rozstrzygnął sprawę na korzyść gminy. Wyrok nie jest jednak prawomocny.
W publikacji komentującej sprawę Ameliówki, którą zamieścił portal maslow.info, wójt Masłowa, Włodzimierz Korona, podsumował rzecz krótko: „Działania ZSMP służą wyczyszczeniu terenu. Chcą pozyskać majątek bez obciążeń, by „opchnąć” grunt.” Nieoficjalnie podobne opinie usłyszeliśmy od przedstawicieli gminy Celestynów. Jak skończy się walka o Pol-Hotel? Do tematu z pewnością wrócimy."
Autor: Przemek Skoczek
źródło: www

Dom Dziecka "Buczek"
















Dom Dziecka "Buczek"
Nie mamy o nim bliższych informacji, jeżeli takowe się pojawią opis zostanie uzupełniony.

Willa Julia
















Budynek z czerwonej cegły wybudowany przed 1893 dla Maurycego Karstensa , właściciela przedsiębiorstw budowlanych w Warszawie.

W 1893 na posiadłości Karstensa wznosiły się dwa domy do wynajęcia: murowana willa Julia, wówczas znajdująca się przy ulicy Warszawskiej 19, oraz drewniany budynek przy ulicy Kościelnej 4. Na początku XX wieku posesja przeszła w posiadanie Aleksandra Kowalskiego, który założył tu inhalatorium, zakład hydropatyczny i skład apteczny. W ogrodzie na terenie posesji wybudował kolejny drewniany budynek (przy ulicy Warszawskiej 23a) oraz pijalnię wody mineralnej "Motor".

Na początku lat 20. XX wieku willa należała do pediatry Gotlieba Kremera. Od 1925 mieścił się tu urząd pocztowo-telegraficzny, kierowany przez Aleksandra Kowalskiego. Około 1935 pocztę przeniesiono do dawnej willi "Cacko", a w "Julii" pozostał tylko urząd telegraficzny. Narożnik posesji zajmowały kioski i sklepy (w tym miejscu obecnie znajduje się Restauracja Stylowa.

Mimo objęcia opieką konserwatorską, willa pozostaje w stanie ruiny.

źródło: wikipedia


niedziela, czerwca 13, 2010

13.06.2010 Czas na Otwock







DVL Crew towarzyszyło inemu teamowi w ekspolrowaniu obiektów.

Miejsca zapierające dech w piersiach oraz piękna pogoda sprawiły że chciałoby się wrócić...

Zdjęcia i szczegółowa relacja już wkrótce ;)
PEACE DVL CREW >

sobota, czerwca 12, 2010

PENSJONAT ABRAMA GUREWICZA




















Pensjonat Abrama Gurewicza (inna nazwa Willa Gurewiczanka) - drewniany budynek w stylu Świdermajer mieszczący się w Otwocku przy zbiegu ulic Filipowicza i Armii Krajowej.
Budynek wzniesiono etapami w latach 1906-1921 na terenie parku. Budowla była własnością Abrama Gurewicza (inna pisownia nazwiska: Górewicz) i jego syna Szymona. Willa zyskała wieloboczny plan, składający się z siedmiu przylegających do siebie skrzydeł. Jego powierzchnia użytkowa wynosi 2.700 m2, kubatura 20.000 m3.
Cały obiekt od strony wschodniej i południowej otoczony był leżalniami, oszklonymi werandami oraz trzema otwartymi tarasami.
Uzdrowisko zaopatrzone było w kanalizację, bieżącą wodę, oświetlenie elektryczne i telefon. Posiadało salonik, czytelnię, bawialnię, salę jadalną oraz koncertową. W 1927 czytelnię i jadalnię ozdobił Józef Tom, profesor ASP w Warszawie i projektant herbu Otwocka. Gmach otoczony był parkiem w stylu angielskim, z egzotycznymi odmianami roślin (bananowce). Pensjonat dzisiejszy wygląd przybrał przed 1925.
W 1906 właściciele gmachu założyli w nim pensjonat zwany "Willą Gurewiczanką". Stopniowo rozbudowano go na zakład leczniczo-dietetyczny. Ośrodek był czynny przez cały rok. Mieścił do 80 osób. Nie posiadał statusu sanatorium ani szpitala, a jak podawały reklamy był "uzdrowiskiem dla rekonwalescentów osób poszukujących wypoczynku". Wyraźnie też zaznaczano, że nie będą przyjmowani obłożnie chorzy ani chorzy na gruźlicę.
W czasie II wojny światowej mieściła się tu komendantura, a od 1941 - szpital dla niemieckich żołnierzy. Ci z Gurewiczów, którzy przeżyli wojnę, sprzedali w 1948 posiadłość Warszawskiemu Zarządowi Samorządowemu
Po wojnie budynek uzdrowiska przeznaczony został na Centralny Szpital Lotniczy (od 1953), Liceum Medyczne nr 8 (od 1960). W 1997 budynek przejęła Polska Fundacja Alzheimerowska. Obiekt znajduje się w rejestrze zabytków pod nr 937. Ze względu na duże zaniedbanie obiektu przez fundację, w 2007 budynek został odzyskany w wyniku procesu sądowego przez Starostwo Powiatowe.
Źródło:www

CMENTARZ ŻYDOWSKI OTWOCK















Mimo zniszczeń, jest to jeden z najlepiej zachowanych cmentarzy wyznania mojżeszowego w województwie mazowieckim. Do dziś w sosnowym lesie zachowało się około tysiąca dwustu nagrobków. Wyraźny jest rzędowy układ grobów, a na części macew widoczne są ślady oryginalnych polichromii. Nagrobki z Otwocka są świadectwem zróżnicowania społeczności polskich Żydów z okresu pierwszych czterech dekad XX wieku pod względem statusu majątkowego oraz obyczajowości. Dominują oczywiście tradycyjne, proste macewy, jednak tuż obok nich stoją pomniki nagrobne łudząco podobne do tych, jakie można spotkać na cmentarzach innych wyznań, na przykład w formie grobowców, zwieńczonych frontonami, stel czy obelisków. Większość otwockich macew nie przedstawia sobą wybitnych walorów artystycznych. Można zakładać, że duża liczba umierających kuracjuszy sprawiała, że miejscowe zakłady kamieniarskie pracowały pełną parą, a ilość produkowanych nagrobków w konsekwencji nie przechodziła w jakość. Uważny obserwator zauważy z pewnością, że wiele macew jest do siebie łudząco podobnych - były bowiem wytwarzane seryjnie, a inskrypcje wykuwano stosownie do bieżących potrzeb. Mimo to można odnaleźć pomniki o ciekawej formie i interesujących zdobieniach, jak na przykład macewę Fejgi Kozłowskiej z Suwałk, gdzie w płytę nagrobną wkomponowano płaskorzeźbione drzewo. Motyw złamanego drzewa - typowy dla żydowskiej sztuki sepulkralnej sposób upamiętnienia osób zmarłych w młodym wieku - na cmentarzu żydowskim w Otwocku występuje wyjątkowo często. Takie pomniki ustawiono między innymi na grobach studentki Fejgi Lichtenstein, zmarłej w wieku 22 lat czy dwudziestojednoletniej Poli Buchwald. O procesach asymilacyjnych i przenikaniu kultur świadczą też inskrypcje, wykuwane nie tylko w języku hebrajskim, ale także po polsku, niemiecku i rosyjsku. W wielu z nich daje się zauważyć odejście od tradycyjnej struktury żydowskiego epitafium, opartej na schemacie:" Tu pochowany , syn/córka zmarł/a w dniu. Niech dusza jego związana będzie w węźle życia wiecznego" i zapisanej wyłącznie w języku hebrajskim. Takiej reguły nie zastosowano na przykład na nagrobku wzmiankowanej uprzednio Poli Buchwald, na którym polskojęzyczna inskrypcja głosi: "Błogosławionej pamięci Pola Buchwald z Warszawy. Zmarła po krótkich cierpieniach dnia 30 maja 1927 roku w kwiecie wieku, przeżywszy lat 21. Ukochanej Poli rodzice, siostry i bracia. Pusto w domu naszym, smutno bez Ciebie. Odeszłaś w rozkwicie życia, pozostawiając sierocy żal po sobie".

Dość szczególną cechą epitafiów na otwockich macewach są pojawiające się często informacje o miejscowości pochodzenia nieboszczyka. Te dane występują przede wszystkim na grobach osób, które nie mieszkały w Otwocku na stałe, a jedynie przyjechały na kurację i tu zmarły. Dzięki temu wiemy, że do sanatoriów i szpitali w Otwocku przyjeżdżali Żydzi między innymi z Warszawy, Łodzi, Płocka, miast Śląska i Zagłębia, a także z Pińska, Kowla, Odessy, Słonimia, Horodyszcza, Wilna, Miru, Moskwy czy Nowego Jorku.

Na cmentarzu znajdziemy też mogiły - czasem symboliczne - ofiar Holocaustu. Do takich należy chociażby grób Ernestyny Koprowskiej, stanowiący jednocześnie symboliczne miejsce pochówku Bronisławy Koprowskiej i Joli Skoreckiej, zabitych w Częstochowie.

Tekst:K. Bielawski

Bunkry na Dąbrowickiej Górze















Dwa średniej wielkości bunkry na wzniesieniu - Dąbrowieckiej Górze to: tzw. tradytor artyleryjski (mniejszy) i schron dowodzenia (większy, zaopatrzony w charakterystyczną stalową kopułę). Ich przeszłość nie jest jasna. Wybudowano je w 1940 roku. Do dzisiaj zachowały się w dość dobrym stanie i są przykładem solidnej, niemieckiej inżynierii wojskowej. Leżą w granicach Karczewa, Należały do tzw. „przedmościa warszawskiego” (w pasie umocnień między Celestynowem a Dąbrówką), mającego za zadanie osłonę dogodnej przeprawy przez Wisłę. Kontrolowały okoliczny las i zabezpieczały transporty wojskowe na wschód. Pas umocnien W 1944 r. Niemcy przypomnieli sobie o nich i na gwałt szykowali umocnienia, kopali okopy, rowy przeciwczołgowe. Rąk do pracy mieli sporo - z okolicznych wsi, ale mimo tego schrony zostały zdobyte praktycznie bez walki.

Pierwszy był schronem obserwacyjnym, z kopułą, która służyła do obserwacji przedpola. Kopuła posiadała 4 peryskopy boczne i 1 górny. To dzięki tym obserwacjom - podawano namiary artylerii. Ogień prowadzono stąd tylko w samoobronie. Na kopule obecnie pozostał ślad powstały po uderzeniu pociskiem artyleryjskim 76,2 mm, bądź z działa czołgowego. Drugi schron był schronem bojowym. Bunkry posiadały 2-metrowe żelbetonowe ściany. Prawdopodobnie stacjonował tu 994 batalion wartowniczy, a oficjalnie odcinek obejmował 70. pułk piechoty z 73. Dyw. Piechoty Wermachtu, która przybyła tu z Bałkanów.

Z naszych informacji wynika że fortyfikacją opiekuje się grupa

czwartek, czerwca 10, 2010

10.06.2010






Dzisiaj DVL Crew zobaczyło Pensjonat Abrama, Cmentarz Żydowski w Otwocku, Bunkry na Dąbrowickiej Górze. Wrażenia nie zapomniane, najbardziej zdziwił nas cmentarz w środku lasu:/
Zdjęcia wkrótce...
Peace!

wtorek, czerwca 08, 2010

Dom ul.Dankowicka 30

















LINK DO GALERII

Nieznana nam jest dokładna data budowy tego domu ale podobno są to lata 20-te ubiegłego wieku z tego co mówią sąsiedzi dom wyglądał pięknie, dach był pokryty miedzianą dachówką,ściany były porośnięte roślinnością a za domem był wielki ogród..
Wszystko zaczęło podupadać jak budynek przejmowały kolejne banki aż wreszcie wysiedlono wszystkich mieszkańców. Było to stosunkowo niedawno bo w 2007 roku ale stan domu jest opłakany, oczywiście dzięki szabrownikom, którzy ukradli co bardziej wartościowe kawałki.

źródło: www

poniedziałek, czerwca 07, 2010

Centrum Medycyny Alternatywnej

LINK DO GALERII
Czy to był szpital? Nie! To miejsce pzypomina miejsce kultu "czegoś" lub "kogoś"...
Sam widok bramy przy ulicy Cichej 4 mówi sam za siebie, kiedy na nią spojrzymy witają nas dwa metalowe pawie. Po wejściu na teren placówki widzimy spore gruzowisko jednak po prawej stronie został jeszcze jeden budynek przypominający małą przychodnie lekarską a w niej wielki stalowy piec do czego służył? zapewne do ogrzania wszystkich budynków. W budynku znajdują się różne malowidła naścienne na samym środku wielkie słońce a nad nim trzy splecione ze sobą węże.
Za budynkiem możemy dostrzec figurę wielkiego słonia oraz niesamowite posagi dwóch nosorożców białych stojących obok siebie. Nieopdal w lasku znajdziemy tabliczkę "panorama dla religijnie uzależnionych" oraz mały sztuczny staw. W głąb lasu po lewej stronie od pierwszego budynku możemy dostrzec drugi budynek a w nim kalendarz z roku 1982 i stare maszynopisy oraz rekopisy w różnych językach. Na podłodze stare porazrzucane dziecięce zabawki, ściany pobijane drewnem na styl lat 80-tych.
Najciekawsze jest to ze nie ma o tym miejscu żadnych informacji jedynie wzmianka o publikacji lekarza Stanisława Szczepaniaka "Upiory  Afryki" (wydawana kolejno w trzech częściach 1997r , 1998r, 2000r kuleszówka). Czuć w tym miejscu klimat prosekciarski ciekawe jakich badań alternatywnych dokonywali lekarze...

IMPREZA HITLERA w Pałacu Sobańskich




Właśnie tutaj Hitler urządził sobie bankiet kiedy zdobył Warszawę.
Pałac w Guzowie zbudował około 1880 roku Władysław Hirschel z fundacji hrabiego Feliksa Sobańskiego. Pałac wzniesiono w stylu zamków francuskich, przebudowując wcześniejszy dwór Ogińskich. Do istniejącej budowli dodano drugą wieżę, czterokolumnowy portyk od frontu i taras od ogrodu. Całość przykryto mansardowym dachem. Od strony zachodniej wzniesiono kaplicę, która użytkowana jest do dzisiaj jako kościół filialny. Całość jest otoczona parkiem ze stawami, na których są sztuczne wyspy. W czasie I wojny światowej pałac służył jako przyfrontowy szpital. Po odzyskaniu niepodległości zniszczoną rezydencję przywrócono do dawnej świetności.

Pałac i kaplica
W 1939 roku Niemcy wydali w pałacu bankiet w obecności Hitlera z okazji podpisania kapitulacji Warszawy. Przy okazji rozkradziono wyposarzenie i zdewastowano wnętrza. Sobańscy mieszkali w pałacu do 1945 roku. Po dotarciu do Guzowa wojsk radzieckich, pałac został ponownie rozkradziony i zdewastowany. Po wojnie upaństwowiony pałac służył jako mieszkania i biura pracownikom miejscowej cukrowni. W 1989 pałac wrócił w ręce spadkobierców rodziny
Sobańskich i mniejmy nadzieję że zostanie wyremontowany.


źródło: www


Czerwona Willa


Na ul. Sułkowickiej pod numerem 3 znajduje się "Czerwona willa" jeden z najładniejszych domów zbudowanych w okresie międzywojennym na dolnym Mokotowie. Nazywa domu podchodzi od koloru elewacji. Właścicielem willi była rodzina Friedbergów. Mieszkał tu Michał Friedberg, dyrektor szpitala w getcie, który wraz z Januszem Korczakiem uratował w czasie wojny tysiące ludzi. Jesienią 2003 roku władze miasta i przedstawiciele organizacji żydowskich odsłonili tutaj tablicę mu poświęconą. Niestety tablica została skradziona a cenny architektonicznie budynek popada w ruinę.
W 2007 roku do mokotowskiej delegatury biura architektury urzędu Warszawy wpłynął wniosek o wydanie warunków zabudowy dla apartamentowca na działce zajmowanej przez willę. Nowy budynek miał mieć jedenaście naziemnych kondygnacji.

Przygotowany w 2008 roku plan zagospodarowania przestrzennego klasyfikuje ten budynek jako uznany za współczesne dobro kultury. Jest on również wpisany do miejskiej ewidencji zabytków. Plan zagospodarowania przestrzennego dopuszcza w tym miejscu zabudowę do trzech kondygnacji naziemnych. W kwietniu 2009 Rada Dzielnicy przyjęła jednogłośnie stanowisko w sprawie ochrony cennej architektury Starego Mokotowa. Celem stanowiska jest podjęcie dodatkowych działań służących zabezpieczeniu cennych architektonicznie obiektów w świetle takich wydarzeń jak pożar willi przy ul. Morskie Oko 5.



autor: Info
źródło: www

niedziela, czerwca 06, 2010


Dziś 6.06.2010 DVLCrew zobaczyło: Willę przy Sułkowickiej 3, Centrum Medycyny Alternatywnej oraz Pałac Sobańskich. Zdjęcia już wkrótce...

sobota, czerwca 05, 2010

Zakłady Wytwórcze Lamp Elektrycznych i Rtęciowych im. Róży Luksemburg 15.05.2010r
















Zakłady Wytwórcze Lamp Elektrycznych i Rtęciowych im. Róży Luksemburg
Zakłady Wytwórcze Lamp Elektrycznych i Rtęciowych im. Róży Luksemburg to zakład przemysłowy w Warszawie w dzielnicy Wola, specjalizujący się m.in. w różnego typu lampach i żarówkach.
Historia
Okres międzywojenny
1922 Polsko-Holenderska Fabryka Lampek Elektrycznych założona przez koncern N.V.Philips rozpoczęła przy ul. Karolkowej 36 na Woli budowę pierwszej hali produkcyjnej – maszyny sprowadzone z Holandii początkowo zmagazynowane były przy ul. Żelaznej 59, gdzie szkolono też przyszłą załogę
1923 uruchomienie produkcji żarówek na ul. Karolkowej
1927-1928 rozpoczęcie prac nad budynkiem administracyjnym przy ul. Karolkowej 44, początek produkcji lamp elektronowych
1928 zmiana nazwy z Polsko-Holenderska Fabryka Lampek Elektrycznych na Polskie Zakłady Philips S.A., Warszawa ul. Karolkowa 36-44
1929 powstaje nowa hala fabryczna i baraki przy ul. Przyokopowej róg Grzybowskiej
1930 koniec budowy czteropiętrowego budynku biurowego, gdzie 3200 m2 przeznaczono na potrzeby montażu radioodbiorników, a 1200 m2 na cele biurowe, zakończono także budowę huty szkła lampowego przy ul. Karolkowej (gdzie wytwarzano nie tylko półfabrykaty szklane do żarówek i lamp radiowych, ale i butle izolacyjne do termosów)
1937 koniec budowy kolejnego budynku fabrycznego, dwupiętrowego
1938 roczna produkcja wynosi 4 000 000 sztuk żarówek, w asortymencie zakładów znajdują się: żarówki głównego szeregu i żarówki miniaturowe, trzonki, balony, rurki i pręty do żarówek, elektronowe lampy odbiorcze (montowane z detali w większości importowanych i częściowo wytwarzanych na miejscu), radioodbiorniki montowane z części sprowadzanych z Holandii oraz z półfabrykatów własnych, jak głośniki, kondensatory obrotowe, kondensatory papierowe, oporniki, cewki, skale, napędy skal (część materiałów do tych półfabrykatów również była importowana np. magnesy stałe, stożki do głośników, blacha mosiężna), nadajniki i odbiorniki specjalne, cewki Pupina, termosy.
1939-1944 zajęta przez Niemców fabryka produkuje m.in. aparaty nadawczo-odbiorcze do okrętów podwodnych, czołgów i samolotów.
1944 fabryka zostaje zajęta przez powstańców w czasie Powstania Warszawskiego, po klęsce powstania maszyny i urządzenia zostały zdemontowane przez okupanta i wywiezione do Niemiec i Austrii, wywieziono także część personelu i spalono budynki fabryczne
Okres powojenny


Zakłady w 2006 od strony ul. Przyokopowej
27 lutego 1947 podpisanie umowy z firmą Philips na dostawę maszyn i urządzeń do produkcji żarówek i ich detali oraz na przeszkolenie specjalistów w zakładach holenderskich
9 grudnia 1948 powstaje z połączenia z Państwową Fabryką Lamp Radiowych z Dzierżoniowa (przeniesionej do Warszawy) przedsiębiorstwo państwowe pod nazwą Zakłady Wytwórcze Lamp Elektrycznych z siedzibą przy ul. Karolkowej
1949 uruchomienie produkcji lamp elektronowych, świetlówek, skrętek i elektrod i początki budowy 10 piętrowego budynku fabrycznego
1952 przeniesienie do częściowo gotowego budynku fabryki żarówek z ul. Nowowiejskiej oraz wytwórni lamp radiowych z prowizorycznych baraków
1953 ukończenie budowy głównego budynku i przeniesienie do niego zakładu produkcji świetlówek, początek produkcji trzonków, drutów wolframowych i molibdenowych do lamp oświetleniowych i elektronowych oraz lamp nadawczych
1954 produkcja własnych luminoforów, pierwsze próby produkcji diod i lamp mikrofalowych, na Politechnice Warszawskiej otwarta została specjalizacja w zakresie techniki oświetleniowej jako wsparcie dla Biura Konstrukcyjnego
1955 próba wykonania tranzystorów ostrzowych i przeniesienie produkcji drutów wolframowych, molibdenowych i płaszczowych oraz próżniowych metali lampowych do nowego budynku przy ul. Kolejowej 59-61 – powstają wyodrębnione: Zakłady Materiałów Lampowych METLAM oraz Zakłady Budowy Maszyn Lampowych w Warszawie przy ul. Karolkowej 13 (potem ul. Siedmiogrodzka 1-3)
1956 seryjna produkcja lamp oscyloskopowych oraz mikrofalowych, utworzenie Przemysłowego Instytutu Elektroniki
1958 przeniesienie produkcji lamp oscyloskopowych i kineskopowych do nowo wybudowanego Zakładu Lamp Oscyloskopowych ZELOS w Piasecznie oraz produkcji lamp nadawczych i mikrofalowych do Zakładu Lamp Nadawczych LAMINA w Piasecznie
1961 początek produkcji lamp rtęciowych na licencji Philipsa o mocach 80, 125, 250 i 400 W
1964 przekazanie produkcji żarówek głównego szeregu i żarówek samochodowych do fabryk w Pabianicach, Katowicach i Pile, powstają Zakłady Wytwórcze Lamp Elektrycznych składające się z:
Zakłady Wytwórcze Lamp Elektrycznych w Warszawie
Pabianicka Fabryka Żarówek POLAM
Śląska Fabryka Żarówek HELIOS
Pilska Fabryka Żarówek LUMEN
Zakłady Materiałów Lampowych METLAM
Zakłady Budowy Maszyn Lampowych UNIMA
Zakłady Lamp Elektronowych DOLAM
Koszalińskie Zakłady Maszyn UNIMASZ
Fabryka Opakowań Blaszanych MEWA
1968 nowa technologia pokrywania baniek lamp rtęciowych luminoforem, następne lata to ilościowy rozwój produkcji
styczeń 1970 powołanie do życia Kombinatu Źródeł Światła "Unitra–POLAM" z zakładem wiodącym w Warszawie,
styczeń 1971 przekształcenie w Kombinat Techniki Świetlnej POLAM
1972 powstaje:
Ośrodek Badawczo-Rozwojowy Techniki Świetlnej (OBRTŚ)
Zakład Doświadczalny Sprzętu Oświetleniowego i Urządzeń Technologicznych (ZDSOiUT)
1973 wejście w skład Kombinatu Zakładu Metalowego ZWLE w Pułtusku jako samodzielnego zakładu oraz
1975 prace nad wysokoprężnymi lampami sodowymi i wdrożenie do produkcji
1975-1982 opracowanie i wdrożenie do produkcji halogenowych żarówek samochodowych
latach 80. XX wieku – w asortymencie znajdują się: żarówki halogenowe samochodowe, żarówki halogenowe projekcyjne, żarówki halogenowe na napięcia 220-230 V, halogenowe promienniki podczerwieni, wysokoprężne lampy sodowe, lampy rtęciowo-żarowe, lampy ksenonowo-impulsowe, lampy medyczne (UV), lampy w szkle Wooda, lampy halogenowo-rtęciowe i układy zapłonowe.
1991 prywatyzacja zakładu w Warszawie
Teraźniejszość
W 1991 nastąpiło rozbicie zakładu na 3 spółki: Polamp-Warszawa, NATRIUM i Halzet, a w 1993 budynki upadającego zakładu zostały sprzedane, za pośrednictwem brytyjsko-polskiej firmy Fintrade, polskiej firma Eurotrade-Pol. 30 grudnia 1994 budynek i teren nabył Universal i po początkowej modernizacji budynku na obiekt bankowo-usługowy wszelkie prace zostały przerwane na skutek zbyt dużego stężenia rtęci (wg oficjalnych danych).
Od tamtej pory obiekt fabryczny jest opustoszały i niewykorzystany, z wyjątkiem niektórych pomieszczeń wynajmowanych przez różne firmy m.in. jako pole walki dla miłośników paintballa. W obiekcie administracyjnym pomieszczenia wynajmują obecnie małe prywatne firmy.
Źródło: wikipedia


Suwnica 8.05.2010
















Miejsce z industrialnym klimatem, imponująca cisza i wielka przestrzeń, która nadaje stalowej konstrukcji niesamowitego klimatu. Wygląda jak hala do rozładowania wielkich wagonów...





Stare Kino WZ 8.05.2010




W latach 1949-1950 na drugim końcu Trasy, przy ul. Leszno 17, powstało zgodnie z projektem Mieczysława Pipreka Kino W-Z. Wszystkie kina projektu Pipreka były do siebie architektonicznie bardzo zbliżone. Niemal analogiczne były, budowane w tym samym okresie, kina Ochota, Stolica, 1 Maj. Kino W-Z działało do roku 1991, następnie mieściły się tu klub "Fugazi Music Pub" i sklep dyskontowy "Grosz". Obecnie budynek stoi pusty.


Szeligowska 32 gospadarstwo 8.05.2010






LINK DO GALERII
Niejednokrotnie każdy z nas słyszał opowieści o nawiedzonych domach i o strasznych historiach z nimi związanych. Właśnie taką historię kryję w sobie dom przy ulicy Szeligowskiej 32.
Posesja przy Szeligowskiej
Jedni potraktują historię jako ciekawostkę, inni podejdą do sprawy z przymrużeniem oka, jeszcze inni uznają informację za totalną bzdurę. Pewne jest jedno - dom powoli obrasta legendą, która nawet jeśli nie jest prawdziwa, to może zostać potraktowana jako ciekawa opowiastka.

Historia położonego nieco na odludziu terenu nie zaczyna się zbyt optymistycznie, ale tego trudno się spodziewać. W drugiej połowie lat 80. ubiegłego wieku, w domu przy ulicy Szeligowskiej doszło do prawdziwej tragedii - ojciec zamordował całą rodzinę, a następnie sam popełnił samobójstwo. Istnieją opinie, jakoby przebieg zdarzeń sprzed dwudziestu lat był nieco inny i przyczyną tragedii było natknięcie się przez rodzinę na złodziei w trakcie włamania, jednak nie taka jest oficjalna wersja zdarzeń.

Od dwudziestu lat w zaniedbanym domu dzieją się dziwne rzeczy. Wielu mieszkańców okolicy składało wizyty na tym terenie - jedni uciekali w popłochu, inni dokonywali negacji teorii o paranormalnych zjawiskach na tym terenie. Jeszcze inni w obawie przed złamaniem prawa nie podejmowali prób wchodzenia na posesję prywatną.

Istnieją tacy, którzy w trakcie wizyt widzieli rzeczy niespotykane: "Krąży opowieść, że wieczorami w oknach tego domu nieraz widać poświatę od włączonego telewizora a nieraz dochodzi stamtąd muzyka. Podobno nawte bezdomni boją się tam zamieszkać. Czy to prawda? Sprawdźcie sami" - pisze na jednym z for internetowych Ala.

Ostatnim wydarzeniem związanym z domem, które można potwierdzić w 100%, jest zlot motocyklistów 02.07.2005 r. w tym właśnie miejscu. Nie ulega także wątpliwości, że dom zamienił się z biegiem czasu w pustostan, ale nadal jest w bardzo dobrym stanie. Na jego parapetach można dostrzec kwiaty, widać dość zadbany trawnik.

Terenem zainteresowali się także poszukiwacze zjawisk nadprzyrodzonych, o czym poczytać można na różnego rodzaju portalach o tej tematyce.

Niezależnie czy historia jest prawdziwa, to powoli Szeligowska 32 staje się legendarnym adresem. Adresem, który w jednych budzi strach, w innych fascynacje, jeszcze u innych niedowierzanie.

Mateusz Gotz





Twierdza Modlin 3.05.2010


LINK DO GALERII
Położenie Modlina, u zbiegu rzek Wisły, Narwi i Wkry nadawało temu miejscu wybitne walory obronne. Znaczenie tego miejsca docenił również król szwedzki Karol Gustaw, zakładając tu obóz warowny o narysie gwiazdy czteroramiennej tzw. "Bugskansen", który przetrwał aż do 1660r. W 1806r. Napoleon, dążąc do rozciągnięcia swych wpływów na wschodzie Europy, tworzy Księstwo Warszawskie. Rozpoczyna budowę na terytorium Księstwa szeregu twierdz. Wstępną decyzję o budowie twierdzy w Modlinie, podejmuje Napoleon, w grudniu 1806r. w czasie pobytu w Poznaniu.
W myśl jego wskazówek powstaje obwód wewnętrzny dzisiejszej cytadeli, zaprojektowany przez Szefa inżynierii napoleońskiej, gen. Francois de Chasselop -Laubat, a w 1809r. przy współudziale płk Jana Malleta, szefa Korpusu Wojsk Inżynieryjnych Księstwa Warszawskiego.
Wykorzystując naturalne warunki terenu, zbudowano wówczas na prawym brzegu Wisły ziemno-drewnianną twierdzę o narysie półowalu, z pięcioma bastionami, otwartą od strony rzeki. Szańce przedmostowe w Kazuniu na lewym brzegu Wisły oraz przy Nowym Dworze Mazowieckim utworzyły zespól warowny zamykający węzeł komunikacyjny wideł Wisły i Narwi. Po klęsce Napoleona w 1812r., przekreślającej istnienie Księstwa Warszawskiego w rękach polskich. W 1813r., pod wodzą holenderskiego generała Dandelsa, oblegana przez Rosjan, kapituluje 1 grudnia 1813r. 4 grudnia 1830r. stała się główna bazą wojsk powstańczych. W 1831r. załoga oblegana przez wojska rosyjskie kapituluje 9 października 1831r. Pod panowaniem rosyjskim Modlin, w 1834r. przemianowano na Nowogieorgiewsk. Nazwa ta, traktowana jako urzędowa przetrwała do 1915r. W oparciu o stare korony o narysie bastionowym, powstał obwód zewnętrzny twierdzy, składający się sześciu frontów. Budowę kompleksu koszarowego o długości 2250m rozpoczęto w 1832r, a zakończono w 1864r. Cytadela i obwód zewnętrzny zostały otoczone murem zwanym Carnota. W 1873r. rząd carski podjął decyzję otoczenia twierdzy łańcuchem fortów, a ich realizację rozpoczęto 10 lat później. W odległości 2-6 km od fortecy, zbudowano pierwszy pierścień 8 ceglano-ziemnych fortów, o łącznej długości 30 km. Kolejną modernizację przeprowadzono w latach 1912-1914. Wykonano wtedy 10 fortów betonowych w odległości 5-10 km od cytadeli, stanowiących drugi pierścień fortów, z zastosowaniem osłon żelbetonowych i stalowych wieżyczek pancernych. W I wojnie światowej, po 10 dniach walki z Niemcami kapituluje 20.08.1915r. Do listopada 1918r. twierdza obsadzona przez załogę niemiecką. W grudniu 1918r. władzę w twierdzy po upływie 87 lat przejęło Wojsko Polskie.

W okresie międzywojennym na terenie Modlina stacjonował Korpus Kadetów. Istniało również Centrum Wyszkolenia Broni Pancernych, ze Szkołą Podchorążych (ofic.) i Szkołą Podoficerską, oraz Centrum Wyszkolenia Saperów. Miało tu swoją siedzibę dowództwo 8 DP i jej 32 pp; 1 pac, 8 bat.sap.

We wrześniu 1939r. po napaści Niemiec hitlerowskich, od 5.09 w pogotowiu.
Od 11 września, przez 18 dni żołnierze walczą w osamotnieniu, dając tym samym przykład wielkiego męstwa. Kapituluje, głównie z powodu wyczerpania się amunicji,medykamentów i żywności. W obronie Modlina straciło życie ponad 2000 żołnierzy polskich. W dalszej fazie II wojny światowej, została wyzwolona przez wojska radzieckie 18 stycznia 1945r. Wkrótce potem polskie władze wojskowe przejęły twierdzę ponownie. Prze jednostki stacjonujące w Modlinie przewinęło się tysiące żołnierzy zawodowych i kilkanaście tysięcy żołnierzy służby zasadniczej. Świadek wielkich wydarzeń stoi i czeka na lepsze czasy. Jeszcze można go podziwiać, ale jak długo?
źródło: wikipedia




Cybulice Małe 3.05.2010


















Modlin.Fort VII znajduje się na północ od miejscowości Cybulice Małe i powstał w latach 1883-88, jako jeden z fortów wchodzących w skład pierwszego (wewnętrznego) pierścienia fortów wokół Twierdzy Modlin.
Fort zachował się w dobrym stanie, a podziemny system jest bardzo rozległym i dość ciekawym labiryntem. Fort jest rozminowany i bezpieczny, ale trzeba mieć ze sobą dobre źródło światła i należy patrzeć pod nogi, gdyż w podziemnych chodnikach trafiają się dziury (większość chodników posiada pod podłogą kanały odwadniające). Zalecałbym także ostrożność na zewnątrz, gdyż fort jest bardzo zarośnięty, a na przykład w okolicy koszar szyjowych można trafić na studnie. Częściowo zasypane, ale i tak o 5-7 metrowej głębokości. Generalnie najlepiej przyjechać z wizytą jesienią lub na wiosnę (zimą mniej zarośli, ale pieruńsko ślisko!).

W koszarach szyjowych do dziś można znaleźć oryginalne, kolorowe, pisane cyrylicą rosyjskie napisy, mówiące między innymi o tym ... gdzie była kuchnia. Do niedawna w Forcie VII można było obejrzeć także kilka sztuk pancernych drzwi oraz rosyjską pancerną kopułę obserwacyjną, jedną z dwóch jakie znajdowały się na terenie fortu. Niestety to już historia, drzwi „wyparowały”, a kopuła została wycięta palnikami i zapewne wywieziona na złom! Wkurzyło mnie to, bo jeszcze w lutym 2004 roku zrobiłem przy niej zdjęcie synowi, a w półtora miesiąca później, gdy wpadliśmy do fortu na ponowny rekonesans okazało się, że kopuły nie ma!.

Autor Tekstu: WERTTREW
Link do oryginału: www.




Atomowa Kwatera Dowodzenia w Puszczy Kampinoskiej 3.05.2010


LINK DO GALERII

Historia Wojskowego Centrum Dowodzenia PRL lub Atomowej Kwatery Dowodzenia
12 kwietnia 1962 roku resort leśnictwa przekazał wojsku jeden hektar lasu na potrzeby obronne i dodatkowo wokoło 10 hektarów - celem zachowania tajemnicy. Zaraz potem zaczęto budowę. Jesteśmy kilkanaście metrów pod ziemią. Ten obiekt nie został ulokowany z dala od miast, tylko ledwie kilka kilometrów na północ od Warszawy.

W dużej podziemnej hali, wokół której na piętrze biegnie galeryjka, widać resztki plansz - "Sytuacja ogólna i dalekie rozpoznanie", "Charakterystyka celów i działań bojowych", "Gotowości bojowe". Tu była sala taktyczna: PLANSZET. To wszystko mogło jeszcze działać kilka lat temu. Przed dwoma laty czyli w 2003 roku łącza były podłączone do linii wojskowej i przyjechali żołnierze, żeby je zdemontować. Podobno kiedyś przyjeżdżał tu marszałek sowiecki Kulikow, bywał generał Jaruzelski. Ale przed dwudziestu laty wojsko przestało wykorzystywać ten obiekt jako centrum dowodzenia. Próbowało go rozbudowywać, lecz w połowie lat osiemdziesiątych przerwało prace.

Z tego okresu pozostało mnóstwo niezamontowanych elementów żelbetowych, kawałków ścian, stropów, a nawet fragmentów wentylacji. Początkowo pilnowali ich wartownicy, a potem dozorcy zatrudniani przez wojsko. Teraz - nikt. Gdyby NATO zakwalifikowało obiekt jako przydatny, to armia nie oddałaby go. Z protokołu przekazania wynika, że wojsko pozbyło się "Kompleksu numer 7215 o powierzchni jednego hektara (oddając) trzy obiekty budowlane o łącznej kubaturze 18,5 tysiąca metrów sześciennych i powierzchni użytkowej 3 800 metrów kwadratowych".

Nowo wybudowany w standardach NATO objekt o podobnym przeznaczeniu znajduje się całkiem niedaleko, jednak gdzie , tego nie można ustalić,,,. Podziemny bunkier ma prawie 600 metrów kwadratowych powierzchni, a znajdująca się obok olbrzymia podziemna hala - cztery razy tyle. Jej budowę zaczęto na początku lat 80., ale nigdy nie skończono. Jest tak wielka, że można by po niej samochodem jeździć. Nie zasypano jej od góry, widać strop i kanały wentylacyjne. Tymczasem położonego obok podziemnego bunkra dowodzenia nie widać. Maskuje go budynek gospodarczy podobny do garażu, a stojąca obok szkoła, taka typowa tysiąclatka sprzed prawie półwieku, nie jest żadną szkołą - To koszary. Podziemnym korytarzem przechodzi się z niej do bunkra. Cały ten zespół połączony był z systemem łączności wojska za pomocą kabli. Radioaktywność? Ostrzeżenia na drzwiach? - W każdym podziemnym obiekcie była śluza. - Na zewnątrz miała się toczyć wojna jądrowa, więc żołnierze wchodzący do podziemi musieli dokonywać dezaktywacji kombinezonów.

Objekt był połaczony telefonicznie oraz radiowo z niedaleko znajdującą się bojową jednostką OPL J.W.2333, gdzie znajdowały się radary. Jednostka J.W.2333 działała całkiem dobrze aż do 2001 roku, jeszcze w 2002 można tam było zwiedzić całkiem wyposażone pomieszczenia dowodzenia: PLANSZET. w 2005 roku właściwie zostały już tylko mury z niezliczonymi pajęczynami. Ciekawe, że wojsko polskie zainwestowało dużo pieniędzy w latach 90 tych na przebudowe i modernizacje tych dwóch jednostek, zwłaszcza okablowanie energetyczne i wyposażenie wnętrz po to tylko aby po kilku latach pozostawić to wszystko na pastwę losu szabrowników. Wszystko co było do wzięcia zostało rozszabrowane.