wtorek, czerwca 15, 2010

Dom Wczasowy "Niespodzianka"
















Dom wypoczynkowy "Niespodzianka" ul. Syrkomili Władysława 43 miejsce gdzie zatrzymał się czas...
Każdy z nas chciałby aby czas wypoczynku był w pełni wykorzystany, taki był Dom wczasowy "Niespodzianka", miejsce położone w Otwockim lesie gdzie słowo "wypoczynek" nabierało nowego znaczenia przez niepowtarzalny klimat tego miejsca.
Co ciekawe możemy jeszcze znaleźć informacje dotyczące rezerwacji miejsc oraz numer telefonu w sieci.
Obecnie budynek popada w ruinę, widać na nim ślady podpalenia, dewastacji oraz smutnego upływu czasu.

Pol-Hotel umiera powoli...















2009-02-06

"Obrazki, jak po eksplozji bomby atomowej – umeblowane pokoje, pościel na niektórych łóżkach, rozrzucone sprzęty, w kuchni walają się garnki i przyprawy, wszędzie chaos – tylko ludzi brak. Tak wygląda Pol-Hotel w Pogorzeli, jeszcze dwa lata temu działający, dziś systematycznie demolowany i rozkradany
Ukryty w gęstych celestynowskich lasach Pol-Hotel, zajmuje potężną, pięknie położoną, 6-hektarowa działkę w Pogorzeli, zaraz za granicami Otwocka. Liczący sobie niemal cztery dekady obiekt ma wyjątkowo ciekawą historię. Początkowo należał do Związku Młodzieży Wiejskiej, potem do ZSMP, czyli Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej.
Po 1989 roku, dostosowując się do nowej rzeczywistości, ZSMP powołał spółkę z o.o. Pol-Hotel, która – trochę wbrew nazwie – nie prowadziła hotelu, lecz „ośrodek działalności statutowej z zapleczem hotelowym” - jak podkreślał w 2002 roku na naszych łamach kierownik obiektu, Krzysztof Czerwiński, w rozmowie z Jackiem Kałuszko. Pol-Hotel pełnił oczywiście rolę ośrodka szkoleniowo-rekreacyjnego, był częstym miejscem zlotów motocyklowych i samochodowych, ale przede wszystkim pozostawał ulubionym miejscem zjazdów aktywu partyjnego SLD z Leszkiem Millerem na czele.
Hotel widmo
Na stronie internetowej starostwa wciąż można znaleźć dokładne informacje o ofercie Pol-Hotelu – liczba miejsc noclegowych: 100; liczba pokoi: 39; średnia cena pokoju dwuosobowego: 100 zł; wyposażenie pokoi: łazienka, umywalka, radio; udogodnienia: restauracja, kawiarnia, bar, stołówka, sale konferencyjne, świetlica, sauna, kort tenisowy, parking strzeżony, akceptowanie zwierząt domowych...
W rzeczywistości duma młodzieżówki socjalistycznej jest dziś okrętem widmo, miotanym bezładnie od rafy do rafy. O dzisiejszym stanie hotelu poinformował mnie brat żony, którego przeraziła degrengolada tego obiektu i ilość niszczącego się sprzętu, porzuconego na pastwę złodziei, wilgoci i robactwa. Jego opisy nie okazały się nawet w połowie przesadzone.
Gdy przez nikogo nie zatrzymywany wjechałem na teren ośrodka i wszedłem do wnętrza przez wyrwane z zawiasów drzwi na tyłach budynku, przekroczyłem próg świata, o którym marzą scenografowie filmów o zagładzie. Wnętrze wyglądało, jak po eksplozji bomby atomowej, jakby jeszcze niedawno żyli, mieszkali, pracowali tam ludzie. Teraz pozostał tylko chaos – umeblowane pokoje, pościel na niektórych łóżkach, rozrzucone wszędzie sprzęty i papiery, rozbebeszone komputery, poprute przez poszukiwaczy miedzi ściany, w kuchni walają się garnki i przyprawy, na korytarzach stoją krzesła i stoły, w holu przy recepcji wciąż pyszni się wielki stół bilardowy a w piwnicach stosy napuchniętych od wilgoci książek – pamiątka po hotelowej bibliotece, pełnej literatury propagandowej, z dziełami Lenina na czele, ale i beletrystyki, encyklopedii, poradników, słowników. Zgroza!
To wyróżnia Pol-Hotel od wielu innych, niszczejących od lat dawnych budynków. Tam zostawiono gołe mury, tu ZSMP porzucił niemal w pełni wyposażony obiekt, pozwalając na gigantyczne marnotrawstwo. Ile dotąd ukradziono, można tylko zgadywać. Ślady złodziejskich działań widać na każdym kroku. Tylko w listopadzie 2007 roku, gdy policja przyłapała na gorącym uczynku grupę szabrująca tam w biały dzień, na ich trzech samochodach dostawczych znaleziono sprzęt warty 100 tys. zł!
Kto jest właścicielem?
– Teren zajmowany przez Pol-Hotel, podzielony jest na kilka działek, z czego ponad 2 hektary należą do gminy, reszta była własnością ZSMP. –informuje Dariusz Kołodziejczyk, sekretarz gminy Celestynów. – W księdze wieczystej znajduje się jednak dziwny zapis, mówiący o prawie gospodarowania przez związek również działką gminną. Staramy się teraz dowiedzieć, skąd wziął się taki zapis i co się za nim kryje.
To nie koniec niespodzianek. ZSMP przestał się interesować tym obiektem jakieś dwa lata temu, ale – jak udało nam się ustalić – znacznie dłużej zalega z podatkami od nieruchomości. W związku z tym w księdze wieczystej działki, należącej do związku, pojawił się zapis hipoteczny na rzecz wierzytelności, które ma wobec niego gmina Celestynów. Ściąganiem zadłużenie zajmuje się komornik, choć jak dotąd raczej nieskutecznie. Dlaczego? Ponieważ ZSMP szybko pozbywa się swojego majątku.
Udało nam się ustalić, że związek swoją działkę sprzedało spółce Vers Libre Sp. z o.o., dokładnie 13 listopada 2007 roku. Co ciekawe, adres spółki jest identyczny, jak siedziby głównej ZSMP – ul. Smolna 40, w Warszawie. Próby skontaktowania się pod warszawskim adresem z przedstawicielami zarówno organizacji, jak i spółki, nie przyniosły żadnego efektu. Numery stacjonarne okazały się nieaktualne. Udało nam się jednak „namierzyć” vice prezesa zarządu Vers Libry, Tytusa Sebastiana Fokszana, który na co dzień zasiada w radzie gminy Sulechów, w Powiecie Zielonogórskim.
– Rzeczywiście stan ośrodka jest fatalny, ale my, jako spółka już go takim zastaliśmy. To, że Pol-Hotel nadal popada w rujnację, nie jest wynikiem naszej złej woli, lecz braku środków i możliwości. – podkreślił Tytus Sebastian Fokszan. Vice prezes Fokszan dodał jednak, że od dawna nie działa w Warszawie, pracując przede wszystkim w zielonogórskim i odesłał nas do prezesa Vers Libry, Sławomira Gowina.
- Za dewastację ośrodka odpowiedzialny jest poprzedni właściciel, spółka Pol-Hotel, która dokonała wielu zaniedbań. Obiekt jest poza tym wiekowy i nadaje raczej do wyburzenia, niż remontu. Mamy jednak plany związane z tym obiektem, chcemy wybudować tu podobny, ale nowoczesny ośrodek sportowo-rekreacyjno-rozrywkowy, ukierunkowany być może również na leczenie i rehabilitację. Teraz jednak trudno znaleźć partnera do takiej inwestycji. – wyznaje Sławomir Gowin. Po naszej sugestii, mówiącej o niszczeniu się wielu sprzętów, mogących jeszcze komuś służyć, prezes Vers Libry złożył ważną deklarację – Jeśli zgłoszą się do państwa gazety jakieś instytucje, np. domy dziecka, ośrodki pomocy czy noclegownie, którym jakieś meble i sprzęty z hotelu mogą się przydać, daję słowo, że je oddamy. Lepsze to, niż pozwolić im się marnować.
To piękny gest prezesa, ale czy ma on prawo dysponować tymi dobrami? Krótko po rozmowie z nim dowiedzieliśmy się, że działka figurująca w spisie ewidencyjnym pod numerem 1644, z dniem 23 grudnia 2008 roku została odsprzedana przez spółkę Vers Libre pewnemu prywatnemu małżeństwu.
Wice prezes Fokszan zaznaczył, że nic nie wie o odsprzedaniu działek osobom prywatnym. – Z tego, co wiem, jedynym właścicielem tego terenu, obok gminy Celestynów, jest wciąż nasza spółka.
- Owszem, działkę sprzedaliśmy, ale nie ma to żadnego wpływu na plany, o którym mówiłem. Są one wciąż aktualne. – podkreśla prezes Gowin.
Tak to liczący 3,7 hektara i warty niemal 4 mln zł teren, przechodzi z rąk do rąk.
Nie tylko Pol-Hotel
ZSMP – mimo, że dzisiaj w życiu publicznym praktycznie nie funkcjonuje – zachował część swojego majątku, zarówno tego, którego jest faktycznym właścicielem, jak i dzierżawionego. Pol-Hotel jest jednym z kilku takich ośrodków, należących do organizacji. Dwa kolejne znajdują się w Łagowie Lubuskim i Augustowie. Ich los jest podobny, choć nie zawsze tak tragiczny. Umowę dzierżawy ośrodka „Borki”, popadającego w coraz większą ruinę, augustowskie nadleśnictwo wypowiedziało organizacji we wrześniu zeszłego roku. Powód, to wysokie zaległości z opłatami. Co ciekawe, ZSMP nadal szuka klientów na tegoroczne lato. Ośrodek Kaczy Dołek w Łagowie Lubuskim, od niemal 20 lat dzierżawiony od ZSMP przez prywatną firmę, ma się dobrze i wciąż przyjmuje wczasowiczów. Wciąż niepewny jest natomiast los, zdewastowanego podobnie jak Pol-Hotel, ośrodka wypoczynkowego „Ameliówka” na terenie gminy Masłów, koło Kielc. Gmina jest właścicielem gruntów, ale nie może wyremontować opuszczonych budynków, bo formalnie ich użytkownikiem jest ZSMP. Ten ostatni domagał się przed Sądem Okręgowym w Kielcach prawa do wieczystego użytkowania obiektów, ale sąd rozstrzygnął sprawę na korzyść gminy. Wyrok nie jest jednak prawomocny.
W publikacji komentującej sprawę Ameliówki, którą zamieścił portal maslow.info, wójt Masłowa, Włodzimierz Korona, podsumował rzecz krótko: „Działania ZSMP służą wyczyszczeniu terenu. Chcą pozyskać majątek bez obciążeń, by „opchnąć” grunt.” Nieoficjalnie podobne opinie usłyszeliśmy od przedstawicieli gminy Celestynów. Jak skończy się walka o Pol-Hotel? Do tematu z pewnością wrócimy."
Autor: Przemek Skoczek
źródło: www

Dom Dziecka "Buczek"
















Dom Dziecka "Buczek"
Nie mamy o nim bliższych informacji, jeżeli takowe się pojawią opis zostanie uzupełniony.

Willa Julia
















Budynek z czerwonej cegły wybudowany przed 1893 dla Maurycego Karstensa , właściciela przedsiębiorstw budowlanych w Warszawie.

W 1893 na posiadłości Karstensa wznosiły się dwa domy do wynajęcia: murowana willa Julia, wówczas znajdująca się przy ulicy Warszawskiej 19, oraz drewniany budynek przy ulicy Kościelnej 4. Na początku XX wieku posesja przeszła w posiadanie Aleksandra Kowalskiego, który założył tu inhalatorium, zakład hydropatyczny i skład apteczny. W ogrodzie na terenie posesji wybudował kolejny drewniany budynek (przy ulicy Warszawskiej 23a) oraz pijalnię wody mineralnej "Motor".

Na początku lat 20. XX wieku willa należała do pediatry Gotlieba Kremera. Od 1925 mieścił się tu urząd pocztowo-telegraficzny, kierowany przez Aleksandra Kowalskiego. Około 1935 pocztę przeniesiono do dawnej willi "Cacko", a w "Julii" pozostał tylko urząd telegraficzny. Narożnik posesji zajmowały kioski i sklepy (w tym miejscu obecnie znajduje się Restauracja Stylowa.

Mimo objęcia opieką konserwatorską, willa pozostaje w stanie ruiny.

źródło: wikipedia


niedziela, czerwca 13, 2010

13.06.2010 Czas na Otwock







DVL Crew towarzyszyło inemu teamowi w ekspolrowaniu obiektów.

Miejsca zapierające dech w piersiach oraz piękna pogoda sprawiły że chciałoby się wrócić...

Zdjęcia i szczegółowa relacja już wkrótce ;)
PEACE DVL CREW >

sobota, czerwca 12, 2010

PENSJONAT ABRAMA GUREWICZA




















Pensjonat Abrama Gurewicza (inna nazwa Willa Gurewiczanka) - drewniany budynek w stylu Świdermajer mieszczący się w Otwocku przy zbiegu ulic Filipowicza i Armii Krajowej.
Budynek wzniesiono etapami w latach 1906-1921 na terenie parku. Budowla była własnością Abrama Gurewicza (inna pisownia nazwiska: Górewicz) i jego syna Szymona. Willa zyskała wieloboczny plan, składający się z siedmiu przylegających do siebie skrzydeł. Jego powierzchnia użytkowa wynosi 2.700 m2, kubatura 20.000 m3.
Cały obiekt od strony wschodniej i południowej otoczony był leżalniami, oszklonymi werandami oraz trzema otwartymi tarasami.
Uzdrowisko zaopatrzone było w kanalizację, bieżącą wodę, oświetlenie elektryczne i telefon. Posiadało salonik, czytelnię, bawialnię, salę jadalną oraz koncertową. W 1927 czytelnię i jadalnię ozdobił Józef Tom, profesor ASP w Warszawie i projektant herbu Otwocka. Gmach otoczony był parkiem w stylu angielskim, z egzotycznymi odmianami roślin (bananowce). Pensjonat dzisiejszy wygląd przybrał przed 1925.
W 1906 właściciele gmachu założyli w nim pensjonat zwany "Willą Gurewiczanką". Stopniowo rozbudowano go na zakład leczniczo-dietetyczny. Ośrodek był czynny przez cały rok. Mieścił do 80 osób. Nie posiadał statusu sanatorium ani szpitala, a jak podawały reklamy był "uzdrowiskiem dla rekonwalescentów osób poszukujących wypoczynku". Wyraźnie też zaznaczano, że nie będą przyjmowani obłożnie chorzy ani chorzy na gruźlicę.
W czasie II wojny światowej mieściła się tu komendantura, a od 1941 - szpital dla niemieckich żołnierzy. Ci z Gurewiczów, którzy przeżyli wojnę, sprzedali w 1948 posiadłość Warszawskiemu Zarządowi Samorządowemu
Po wojnie budynek uzdrowiska przeznaczony został na Centralny Szpital Lotniczy (od 1953), Liceum Medyczne nr 8 (od 1960). W 1997 budynek przejęła Polska Fundacja Alzheimerowska. Obiekt znajduje się w rejestrze zabytków pod nr 937. Ze względu na duże zaniedbanie obiektu przez fundację, w 2007 budynek został odzyskany w wyniku procesu sądowego przez Starostwo Powiatowe.
Źródło:www

CMENTARZ ŻYDOWSKI OTWOCK















Mimo zniszczeń, jest to jeden z najlepiej zachowanych cmentarzy wyznania mojżeszowego w województwie mazowieckim. Do dziś w sosnowym lesie zachowało się około tysiąca dwustu nagrobków. Wyraźny jest rzędowy układ grobów, a na części macew widoczne są ślady oryginalnych polichromii. Nagrobki z Otwocka są świadectwem zróżnicowania społeczności polskich Żydów z okresu pierwszych czterech dekad XX wieku pod względem statusu majątkowego oraz obyczajowości. Dominują oczywiście tradycyjne, proste macewy, jednak tuż obok nich stoją pomniki nagrobne łudząco podobne do tych, jakie można spotkać na cmentarzach innych wyznań, na przykład w formie grobowców, zwieńczonych frontonami, stel czy obelisków. Większość otwockich macew nie przedstawia sobą wybitnych walorów artystycznych. Można zakładać, że duża liczba umierających kuracjuszy sprawiała, że miejscowe zakłady kamieniarskie pracowały pełną parą, a ilość produkowanych nagrobków w konsekwencji nie przechodziła w jakość. Uważny obserwator zauważy z pewnością, że wiele macew jest do siebie łudząco podobnych - były bowiem wytwarzane seryjnie, a inskrypcje wykuwano stosownie do bieżących potrzeb. Mimo to można odnaleźć pomniki o ciekawej formie i interesujących zdobieniach, jak na przykład macewę Fejgi Kozłowskiej z Suwałk, gdzie w płytę nagrobną wkomponowano płaskorzeźbione drzewo. Motyw złamanego drzewa - typowy dla żydowskiej sztuki sepulkralnej sposób upamiętnienia osób zmarłych w młodym wieku - na cmentarzu żydowskim w Otwocku występuje wyjątkowo często. Takie pomniki ustawiono między innymi na grobach studentki Fejgi Lichtenstein, zmarłej w wieku 22 lat czy dwudziestojednoletniej Poli Buchwald. O procesach asymilacyjnych i przenikaniu kultur świadczą też inskrypcje, wykuwane nie tylko w języku hebrajskim, ale także po polsku, niemiecku i rosyjsku. W wielu z nich daje się zauważyć odejście od tradycyjnej struktury żydowskiego epitafium, opartej na schemacie:" Tu pochowany , syn/córka zmarł/a w dniu. Niech dusza jego związana będzie w węźle życia wiecznego" i zapisanej wyłącznie w języku hebrajskim. Takiej reguły nie zastosowano na przykład na nagrobku wzmiankowanej uprzednio Poli Buchwald, na którym polskojęzyczna inskrypcja głosi: "Błogosławionej pamięci Pola Buchwald z Warszawy. Zmarła po krótkich cierpieniach dnia 30 maja 1927 roku w kwiecie wieku, przeżywszy lat 21. Ukochanej Poli rodzice, siostry i bracia. Pusto w domu naszym, smutno bez Ciebie. Odeszłaś w rozkwicie życia, pozostawiając sierocy żal po sobie".

Dość szczególną cechą epitafiów na otwockich macewach są pojawiające się często informacje o miejscowości pochodzenia nieboszczyka. Te dane występują przede wszystkim na grobach osób, które nie mieszkały w Otwocku na stałe, a jedynie przyjechały na kurację i tu zmarły. Dzięki temu wiemy, że do sanatoriów i szpitali w Otwocku przyjeżdżali Żydzi między innymi z Warszawy, Łodzi, Płocka, miast Śląska i Zagłębia, a także z Pińska, Kowla, Odessy, Słonimia, Horodyszcza, Wilna, Miru, Moskwy czy Nowego Jorku.

Na cmentarzu znajdziemy też mogiły - czasem symboliczne - ofiar Holocaustu. Do takich należy chociażby grób Ernestyny Koprowskiej, stanowiący jednocześnie symboliczne miejsce pochówku Bronisławy Koprowskiej i Joli Skoreckiej, zabitych w Częstochowie.

Tekst:K. Bielawski